niedziela, 31 maja 2015

Nasz dogtrekkingowy debiut w Złotym Stoku

Relacja z naszego pierwszego (i na pewno nie ostatniego!) dogtrekkingu. Dogtrekkingowy debiut miał miejsce 9 maja w Złotym Stoku, chociaż my zostaliśmy jeszcze na niedzielę, żeby pochodzić trochę po górkach i dołkach z Leosiem. Startowaliśmy na trasie mid ok. 25 km ale w rezultacie dziwnym trafem wyszło 29 km ;)

Godzina 4:00 pobudka
Leon nie do końca wie co się dzieje, ale najprawdopodobniej pomyślał, że jak wstanie to dostanie śniadanie. Zazwyczaj gdy szykujemy się w tygodniu do wyjścia nasz wspaniałomyślny pies, zapewne aby nam nie przeszkadzać (to nasza wersja, choć pewnie złudna), wraca z powrotem do łóżka... tylko szkoda, że naszego łóżka. Tak czy siak zazwyczaj jest wielce zaspany, a tu proszę godzina 4:30 a pies na łapach zwarty i gotowy, ale trzeba przyznać, że tym razem instynkt go nie zawiódł, bo przecież jedzie z nami.
Na rastplatzu, jak ładnie to nazywam, a po naszemu na mopie, spotykamy panią z psem, która jak się okaże również zmierzała w stronę Złotego Stoku.
W Złotym Stoku oczywiście, żeby nie było zbyt łatwo podjeżdżamy nie w to miejsce co trzeba, chociaż teoretycznie miejsce całkiem podobne, tylko coś psów brak. Dobry początek naszej orientacji w terenie :) Drugie podejście na szczęście zakończyło się powodzeniem: są psy, jest szczekanie.. i nasz nieco oszołomiony Leon. Zdaje się, że taka ilość psów trochę go przytłoczyła :) Odebraliśmy pakiet startowy z fajnymi chustkami Merella i Fitmin, Leoś rozgrzał łapeczki i czekamy na start. Na przodzie zebrały się osoby, które zamierzały biec, my owszem na pierwszej imprezie o podobnym charakterze, ale krótszym dystansie tez biegliśmy, jednak teraz mieliśmy się relaksować, odpoczywać i w ogóle, więc czysto rekreacyjnym krokiem ruszyliśmy w stronę mety :)

..i ruszyli.. pył i kurz uniósł się spod łapek (i butów)  :)

Nasz rekreacyjny krok

Pierwsze parę metrów idzie się w zasadzie "w kupie", ale z czasem się przeluźnia. Nie ma jakiejś określonej trasy, ale trzeba zaliczać punkty kontrolne na których zazwyczaj jest perforator i/lub hasło do wpisania. My chodziliśmy szlakami, ale można było też węższymi ścieżkami, których w tym rejonie jest sporo, jednak z racji kompletnego braku znajomości tego terenu nie ryzykowaliśmy :)


Generalnie, poprzez ciągnięcie pies pomaga człowiekowi, szczególnie na podejściach, chyba, że tak jak Leoś ciągnie w bok i najbardziej z górki. No ale dobrze, żeby nie było, że narzekam to trochę też pomagał, ale nie za dużo :)


Pod koniec, podczas dłuższego postoju i patrzeniu w mapę, Leoś nie marnował czasu i wykorzystał go na regenerację łapeczek...



I jeszcze większą regenerację...





Na nocleg pojechaliśmy do Lądka-Zdroju, a w niedzielę przespacerowaliśmy się po najbliższych szlakach. Wyruszyliśmy niebieskim na Trojak i ku ruinom zamku Karpień, później przez Kobylą Kopę i Trawieńską Górę żółtym zeszliśmy z powrotem do Lądka i do domu.
 






Po nieco więcej zdjęć zapraszam do galerii Dogtrekking Złoty Stok

Nam idea imprezy, jak i konkretnie ta impreza bardzo się podobała i na pewno weźmiemy jeszcze udział w niejednym dogrekkingu.
Znajdywanie punktów i spotykanie ludzi z psiakami na szlaku jest zdecydowanie przyjemne, aczkolwiek chodzenie po górach z psem samo w sobie jest fajne i polecam każdemu, chociaż niestety nie po wszystkich górach można wędrować z psem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz